Forum www.voldemortowo.fora.pl Strona Główna www.voldemortowo.fora.pl
Czyste Zuo!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tawerna Pod Kocim Pazurkiem
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.voldemortowo.fora.pl Strona Główna -> Ekierka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Wto 20:18, 23 Gru 2008    Temat postu: Tawerna Pod Kocim Pazurkiem

Ee... Oto erpegje z Zahlastanych. Przenoszę tu na życzenie Schabu.
...:

Ayxa: Po długiej podróży, zmęczony miałeś ochotę się gdzieś zatrzymać. Jednak nie podejrzewałeś, że trafi Ci się TAKIE miejsce. Z zewnątrz wygląda normalnie, jak każda tawerna. W środku w sumie też nic niezywkłego, stoły, krzesła, skóry i lada. Barman też jest, ma wygląd typowego barmana. Jest gruby, ale nie aż tak, żeby nie mógł Ci przywalić jak za dużo wypijesz i przyjdzie Ci jakiś niestosowny kawał do głowy. Barmanka też jest, taka od roznoszenia piw. Również wygląda jak trzeba, obfite kształty, złociste loki i promienny uśmiech. Wszysto jest w porządku prawda? Są tu pijacy i pijani... więc może i Ty się napijesz?

Schabowe: ChinChin wszedł do tawerny z lutnią pod pachą. Pokręcił upudrowanym nosem, wyczuwając nieprzyjemny zapach potu, piwa i czyichś pierdnięć. O nie, to nie było miejsce dla niego, wśród tych prostaków! Szedł z wysoko uniesioną głową, zrobił pogardliwą minę z serii ja-tu-jestem-najlepszy, a wy nie jesteście warci nawet tego abym na was spojrzał. Zamierzał zanocować w którymś z pokoi, a następnie wyruszyć w dalszą drogę. Nagle zamurowało go. Na widok cycatej barmanki. Stanął i gapił się na nią z otwartymi (i ukarminowanymi) ustami. Podszedł do niej, szarpnął struny lutni i zaczął śpiewać...

Ayxa: Pieśń dobiegła końca. Hikari miała nadzieję, że bard odejdzie z oblaną łzami barmanką na zaplecze albo do jego pokoju, a tymczasem On spojrzał się na Nią.
Prychnęła i odwróciła się szybko. Czuła, że nagle sprawy przejęły inny kierunek. Bardzo zły kierunek. Wypiła jednym duszkiem zawartość kufla i skinęła na barmana. Słyszała już kroki barda. Westchęła i obróciła się na stołku.
- Czego?

Schabowe: - Czego? - usłyszał bard od tajemniczej, niedostępnej (tylko na pozór), gorącej laski. Usiadł na stołku przy barze i zaczął powoli sączyć piwo.
- Hmm... Zastanawia mnie, co taka piękna, młoda niewiasta robi sama... - zaczął, poprawiając ufryzowane włosy. - Zapewne, tyś jedna z tych do chędożenia? Mało dziś klie.....? Nie zdążył dokończyć pytania, bo cała zawartość kufla wylądowała na jego przesadnie wypicowanej twarzy. Dostał przy okazji kopniaka w krocze i zawył. Makijaż spływał mu z twarzy i jego piękna fryzura zniszczyła się. Nie mówiąc o różowej, aksamitnej koszuli (miała odpięte trzy guziki, z których wystawała ogolona klata)
- Coś ty zrobiła z moim makijażem...! Fryzurą! I jak ja teraz wyglądam? - krzyczał rozpaczliwie.
- Nie ujdzie ci to na sucho...! - dodał złowrogo, zaciskając pięści.
Uszło na mokro, albowiem Hikari również została polana piwem.

Ayxa: Hikari cała dygocąc ze złości wstała ze stołka i spojrzała na barda. Rozbiła mu kufel na głowie po czym kopnęła 'poniżej pasa'.
- Następnym razem dwa razy się zastanów, zanim powiesz coś takiego.
W tym czasie jak na sygnał wszyscy inni Pijacy i Pijani w tawernie zaczęli typową pijaną bijatykę. W powietrzu latały kufle, noże, krzesła, stoły... i różne podejrzanie niezidentyfikowane przedmioty.
Hikari wzięła od barmana swój klucz i unikając ślepych ciosów przedostała się na schody. Spojrzała na numer klucza - sześć (obok ktoś dopisał "sześć sześć"). Stanęła pod drzwiami pokoju.

Schabowe: Bard trzymał się za krocze, wyjąc z bólu (cośtam jednak miał...). Gdy skończył użalać się nad sobą, rozejrzał się za Hikari. Już ona go popamięta! Jeszcze żadna niewiasta go tak nie poniżyła! Niestety nie mógł jej znaleźć, gdyż pijacy w tawernie zaczęli lać się niewiadomo po co. Eeeh, co za nieokrzesane neandertalczyki, pomyślał poprawiając resztki swojej dawnej eleganckiej fryzury. Potrafił jednak znaleźć plusy tej sytuacji. Tak, przecież piwo dobrze wpływa na połysk. Nie zauważył, gdy został wyciągnięty w sam środek bijatyki
- Eeeej! Ej! EEEJ! Jestem pacyfistą! Na nic się to jednak nie zdało.
Zamknął oczy, starając się przywołać obraz Hikari i jej wdzięków, całkiem dobrze widocznych w tej obcisłej sukni. "Żegnaj okrutny świecie.. Żegnajcie... ukochane... blondynki, brunetki... ja wszystkie was dziewczynki... całować chcę... "
Zapanowała długa cisza. Bard myślał, że już umarł. Coś tu jednak nie grało. Otworzył oczy.
- O kur^&! - zaklął szpetnie. Leżał z tyłu wozu, zagrzebany w słomie.
- Widzę, że się obudziłeś... Cieszę się, że cię uratowałam. Zbiję na tobie dużo kasy - powiedziała kobieta i zaśmiała się demonicznie
- Hii...-kari...?

Ayxa: Hikari wkroczyła do mało przytulnego, typowo tawernowego pokoju. Zamknęła dokładnie drzwi i zasunęła brudne zasłony. Podeszła do łóżka i zamaszyście odkryła kołdrę. Pod spodem leżała druga Hikari. No, może nie była jednak aż taka podobna.
Włosy Hikari były kruczoczarne, kobiety w łóżku - śnieżnobiałe.
Oczy Hikari były purpurowe, tej drugiej - krwistoczerwone.
No i jeszcze odzienie było nie podobne. Hikari ubrana była w czarną tunikę (co prawda całkiem odważną, ale w końcu dzisiaj mogła sobie pozwolić na trochę... niecodzienny strój, prawda?), a Hikari Numer Dwa leżała nago, prezentując bez skrępowania swoje (równie obfite jak Numeru Jeden) wdzięki.
- Rusz zadek! - zawołała Hikari, wcale nie zażenowana widokiem nagiego ciała.
- Mm... Czemu? - zapytała śnieżnowłosa.
- Już czas - Hikari odwróciła się i przerzuciła przez ramię zieloną suknię.
Po chwili Hikari znów znalazła się przed drzwiami pokoju, tym razem z Hikari Numer Dwa przy boku, płaszczem na plecach i torbą w ręce.
- Ciekawe czy Ol przyjedzie... Och jej! Nie mam przecież prezentu dla Sinn... - mamrotała Numer Dwa.
Zatrzymały się na schodach. Na dole rozpoczęła się już walka, co oczywiście nie było w tawernach niczym rzadkim, jednak Hikari nie była pewna w jaki sposób przedostanie się do wyjścia.
Numer Dwa natomiast nie martwiły takie przyziemne sprawy.
- Mój Boże! Ależ się Sinn ucieszy! - zawołała i zbiegła po schodach prosto w środek walki.
Hikari tymczasem podeszła do lady, nic sobie nie robiąc z Numeru Dwa, oddała klucz i zapytała czy może dyliżans już zajechał. Och tak, już był. Podziękowała, po czym pożegnała się skinieniem głowy i wyszła z tawerny, korzystając z chwilowego przeniesienia akcji do rogu sali.
Po wyjściu przez stała chwilę zdziwiona, po czym ruszyła przed siebie, zdumiona własnymi wyobrażeniami. Oczywiście, że żaden dyliżans nie podjedzie pod brudną, śmierdzącą tawernę. No, cóż - wozem też się da jechać.
- Heeej! Zaczekaj, siostruńcia! - Numer Dwa wybiegła z budynku, ciągnąc za sobą...
- Oż, cholera... Co ty wyprawiasz?! - Hikari stanęła tuż przed wozem.
- No cio? Już nie mogę ogłuszać prezentów? Powinien być żywy. Sinn nie lubi martwych...
- Ale... - Myśli Hikari pędziły przez umysł w zabójczym tempie, od którego robiło jej się już niedobrze. Pytaniem na dziś było: Czy jestem aż taka wredna?
Numer Dwa podeszła do wozu i wrzuciła prezent na słomę.
- Jestem pewna, że będzie mi wdzięczny, bo gdybym go nie wyciągnęła w porę leżałby teraz rozpierdolony na podłodze, a jego flakami mogłyby się bawić te słodkie małe kociaczki, co mieszkają w męskiej - powiedziała nadal tym samym entuzjastycznym tonem Numer Dwa.
- Hmm... skoro tak. - Hikari wzruszyła ramionami i tym samym zakończyła wszelkie rozmyślania nad sprawą. W końcu to był prezent Yami. Nie jej sprawa. Niech Sinn ma trochę zabawy. Poetów chyba jeszcze nie miała, pomyślała Hikari i zaśmiała się głośno.
Wskoczyła na wóz. Powiedziała młodziaszkowi żującemu trawę, gdzie ma się kierować. Przez chwilę musiała mu tłumaczyć, że "tak TAM", później nalegać, a na końcu uspokajać. W końcu jednak wyjechali, a Hikari odpocząć.
Po drodze Hikari zrelaksowała się już zupełnie i zapomniała całkowicie o trzecim pasażerze.
- Eej, sis, chcesz kokosa? - zapytała Yami.
Sis kiwnęła głową.
- Hmm, tylko na czym by go rozbić?...
- Jest tutaj wystarczająco dużo ostrych krawędzi. - Hikari ziewnęła.
- No, coś ty. Ten wózek i tak ledwo jedzie. Jak w niego pierdolnę z kokosa to się rozpieprzy całkowicie i nie dojedziemy do reszty.
Następną chwilę spędziły w ciszy pełnej kontemplacji.
Nagle zaszeleściła słoma.
- O ku*rwa! - usłyszały i zobaczyły twarz barda.
Yami uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Widzę, że się obudziłeś... - Podpełzła do niego bliżej na słomie. - Ciesz się, że cię uratowałam. Zbiję na tobie duże kokosy. - Uniosła wysoko kokosa, śmiejąc się głośno i rozwaliła go na głowie barda.
Hikari wybuchła śmiechem patrząc na mleczko spływające po twarzy poety.
Po chwili turlała się po słomie, z trudem łapiąc powietrze przez kolejne salwy śmiechu, a Yami zadowolona z rozwiązania problemu zajadała się kokosem.
Bard był co najmniej głęboko zdziwiony.

cdn?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chouhime dnia Nie 1:30, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:21, 23 Gru 2008    Temat postu:

Bard był co najmniej głęboko zdziwiony. Czuł jak po twarzy spływa mu sok kokosowy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę co się stało.
- Co wy sobie myślicie?! - i wyskoczył z wózka. Zatrzymała go jednak dziewczyna łudząco podobna do Hikari, różniąca się od niej jedynie kolorem włosów
- Jesteś prezentem dla Sinn... Zapewniam cię, ona dobrze traktuje swoje prezenty ^^ Na ulicy byś marnie skończył, prawdopodobnie w burdelu. Chcesz tego?
Bard nie odpowiedział, rumieniąc się jak dziewica i posłusznie wsiadł do wozu. Czarnowłosa Hikari szarpnęła wodze i koń przyspieszył. Jechali tak przez parę godzin. Świtało, powoli niebo przybierało kiczowate kolory.. dobra, oszczędźmy sobie te opisy przyrody. Wóz jechał początkowo po równej, udeptanej drodze. Po paru milach droga zniknęła i zginęli wśród zarośli
- Cholera jasna, coś nie tak z moim GPSem - syknęła Hikari czarnowłosa
- Co to jest GPS? - spytał bard
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo
- Widzisz, to urządzenie z przyszłości. Coś takiego jak wasz kompas.
- E? z przyszłości?
- Tak naprawdę jesteśmy kosmitkami z sąsiedniej planety, które bawią się wehikułem czasu ^^ - odpowiedziała rezolutnie jasnowłosa Hikari


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Wto 23:15, 23 Gru 2008    Temat postu:

Na chwilę zapadła krępująca cisza. Młodzieniec obudził się (nadal żując trawę) i Hikari mogła wrócić na słomę.
- Kim są... - zaczął bard, lecz Hikari przerwała mu rozdając dwóm współpasażerom solidne kopniaki z obrotu.
- Prezent nie powinien robić tyle hałasu - oświadczyła, usadawiając się wygonie na słomie. - A ty mogłabyś nie mówić tego, co ci ślina na język przyniesie (/Daria każe. Daria ma się zajmować wypowiedziami własnych bohaterów, a nie kreować moich na kosmitów z upodobaniami do niedoskonałej ziemskiej technologii dżipies).
- Sama narzekałaś na GPS...
- Owszem. Nie moja wina, że Oliver produkuje takie szmelce! - zawołała, po czym ze złością wyrzuciła tajemnicze srebrne urządonko w krzaki obok drogi. Yami powiodła za nim wzrokiem, niewzruszona wybuchem siostry.
- Już niedaleko, prawda, Jimmy?
Jimmy kiwnął sztywno głową, zaciskając mocniej ręce na wodzy.
- Te, siostra, czemu mówisz do niego per "Jimmy"? - zachichotała Yami. Och, oczywiście, nie spytała się skąd w ogóle zna jego imię! Jej siostra znała imiona każdego, kogo uznawała za wartego szpecenia jej pamięci jego imieniem.
Hikari rzuciła jej jedynie surowe spojrzenie.
Yami wygrzebała kolejnego kokosa i podczołgała się do wylegującego się na słomie poety-prezentu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:09, 27 Gru 2008    Temat postu:

Poeta otworzył oczy i zauważył pochylającą się nad nim Yami. W dłoni trzymała... coś przerażającego. Coś, co sprawiało, że pobladł i popuścił w jedwabne kalesony. W jego jedwabne kalesony! Zawsze marzył, by metresy z jego prywatnego haremu niosły go w lektyce, marzył o jajecznicy z jaj strusich i jedwabnych kalesonach właśnie. Musiał zmierzyć się z przykrą rzeczywistością. Hikari i Yami raczej nie wykazywały chęci, aby być jego haremem, wóz ledwo jeździł, jajecznicę można było zrobić jedynie z kokosów, a kalesony zostały oszczane przez szanownego właściciela owych kalesonów. Jednym słowem - masakra. Starał się trzymać z daleka od Yami przez resztę podróży. Białowłosą dziewczynę wkrótce znudziło używanie głowy barda do roztrzaskiwania kokosów, więc postanowiła wymyśleć nowe, bardziej wyszukane metody tortur. Bard marzył już tylko o tym, aby przeżyć tą straszną, okropną, przerażającą podróż T_T
Hikari patrzyła tylko na barda z rozbawieniem. Co za okrutna niewiasta bez litości... Mimo wszystko czuł do niej jakąś miętę xD
"To ona mogłaby mnie podręczyć..."-pomyślał z rozmarzeniem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schabowe Z Lukrem dnia Sob 18:25, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Sob 18:35, 27 Gru 2008    Temat postu:

Yami niestety nie udało się dokonać drugiego zamachu na barda. Hikari przez resztę drogi rozmyślała o tym co ich czeka na miejscu. Sinn na pewno spodoba się prezent. Gustowała w takich... pedałach. A Oliver będzie musiał naprawić dżipies. Odetchnęła i wyobraziła sobie, jak On zareaguje na jej przyjście. Zaprzestała imaginacji, kiedy przyłapała się na bezmyślnym cieszeniu michy.
Kilka chwil potem wyjechali z głuszy i Yami pisnęła radośnie. Ich oczom ukazał się imponująca, wielka forteca. Wysokie blanki skrzyły się w blasku księżyca. Nawet Hikari nie mogła powstrzymać się od cichego westchnienia. Czuła do tego miejsca jakiś tajemniczy sentyment... ale w sumie trudno się dziwić, aktualnie tylko tu potrafiła się jeszcze śmiać. Tak szczerze.
Kiedy tylko podjechali pod bramę, Yami wyskoczyła z wozu i zaczęła drzeć się wniebogłosy.
- Jesteśmy! Kochane Siostry Mhrok i Mhroczek już tu sąąąąąąąąą!
Wóz odjechał.
Brama zaskrzypiała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:20, 27 Gru 2008    Temat postu:

Bard w chwilach, gdy nie uciekał od Yami, był bardzo znudzony. Zastanawiał się, jaka jest ta Sinn. Z opowieści wynikało, że to jakaś zboczona erotomanka. Nie lubił takich kobiet. Wolał niewinne, młode niewiasty, nie pozbawione jeszcze kwiatu dziewictwa. Ciekawe jak to było z Hikari? Spojrzał na jej dekolt wystający spod marynarki ukradzionej od Jimmy'ego. Biedak trząsł się z zimna, zresztą bard również. Podarta jedwabna koszula nie chroniła przed chłodem. Niestety nikogo to nie interesowało. Hikari... co za okrutna, egoistyczna, wredna.... I tak ją kocha. Po raz pierwszy pomyślał, że jest totalnym głupkiem. Jak mógł zakochać się w takiej kobiecie? Zresztą.. sam przecież nie był bez winy. Poznał się z Hikari dość niefortunnie. Nie było z jego
podrywu żadnych kokosów.Ugh chyba znienawidzi to słowo do końca życia..! Ziewnął i spojrzał na Hikari. Nie wiedział po co to robi, nie odkrywał nic nowego, ale coś go do niej przyciągało. Hikari milczała, uśmiechając się do dżipiesa. Bard poczuł dziwny ból w serduszku. Buu, żeby mogła się tak uśmiechnąć do mnie! Pewnie mnie nienawidzi! Buu! Poczuł nagłą zazdrość o GPS. Nie, nie rozpłacze się. Chłopaki nie płaczą. Chłopaki nie płaczą!
- Czy ty jeszcze jesteś chłopakiem? - spytała Hikari, baaardzo sceptycznie
- Co? - spytał głupio bard. Argh, chyba powiedział na głos swoje myśli. Działo się tak, gdy za bardzo się emocjonował lub wpadał mu do głowy pomysł na nowy poemat. - Aaa, oczywiście, oczywiście, śmiesz w to wątpić?!
- Owszem.. - odpowiedziała, nieco rozdrażniona. Nie miała ochoty na dziecinne kłótnie. - Już jesteśmy na miejscu - dodała
- Jesteśmy! Kochane Siostry Mhrok i Mhroczek już tu sąąąąąąąąą! - krzyknęła Yami, a bard zastanowił się, co to do cholery miało znaczyć.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Schabowe Z Lukrem dnia Sob 20:32, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Sob 20:41, 27 Gru 2008    Temat postu:

Brama zaskrzypiała, a po chwili zza niej wychyliła się blada, niepewna twarz. Hikari znów poczuła ukłucie radości. Yami rzuciła się na Postać Zza Bramy z krzykiem:
- Lidyaaaa!
Lidya uśmiechnęła się nieśmiało, przytulając się do Yami. Hikari też do niej podeszła.
- Są wszyscy? - zapytała.
- Nie ma jeszcze Elizabeth, Morgana i Olivera.
- Oliver nie przyjechał? Skubaniec jeden! Nie działa mi ten szmelc od niego.
- Na pewno się jeszcze zjawi - oznajmiła z uśmiechem Lidya, uwolniona w końcu z objęć Yami. Spojrzała ponad ramię Hikari i uśmiech spłynął z jej ust. - Kto to? - zapytała nieufnie.
- Prezent dla Sinnusi! - zawołała radośnie Yami i podbiegła do eksponatu. - Popatrz jaki ładny! Chyba jej się spodoba, co nie? No nie? - zaśmiała się, poprawiając ubrania barda.
- Och... tak, na pewno jej się spodoba. Jak masz na imię? - Lidya przechyliła głowę i nawet Hikari spojrzała z nutą zainteresowania na barda. (Nie żeby nie wiedziała jak ma na imię. W końcu to było najprostsze. Tyle że...)


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:14, 27 Gru 2008    Temat postu:

Hikari i Yami rozmawiały z nieznajomą bardowi Lidyą. Był trochę przestraszony, nie wiedział czego się spodziewać. Grr, Hikari i Yami były takie tajemnicze, gdy pytał je o tą przeklętą Sinn! Yami poprawiała jego ubranie, mówiąc coś do Lidyi. Nie słuchał za bardzo co mówiły kobitki, był zmęczony podróżą i jedynym, o czym marzył było wygodne łóżeczko.. No, moze poprzedzone gorącą kąpielą w jacuzzi. Nagle Yami szarpnęła go mocno. Syknął z bólu. Ta to ma pazury..!
- Nie słyszałeś co powiedziała Lidya?!
- E.. Nie. Może pani powtórzyć? - spytał przestraszony, chowając się przed długim, zabójczo czerwonym paznokciem, łaknącym krwi.
- Jak masz na imię, bardzie? - powtórzyła swe pytanie Lidya
Poeta chciał początkowo przedstawić się jako Napoleon. Albo Gigolo Jacques. Albo.... No zawsze chciał mieć jakieś coolerskie imię.
- Ju-julian... - odpowiedział, wiedząc, że to nie za bardzo imponujące.
- Julia by też pasowała..
- Że c o?!
- Zamilknij i chodźże do środka. Prezentowi nie wypada zbytnio hałasować.
Lidya zamknęła bramę i podążyła za nimi. Zamek wyglądał na dość luksusowy, akurat taki z wielkimi wannami i wygodnymi łóżeczkami. I... kokosami na stole!!
Bard chciał wrzasnąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Oprócz kokosów na długim stole znajdowaly się przerózne mięsa, egzotyczne specjały i niespecjały.. Takie np coś, co wyglądało jak no.. nie wiadomo co. I pachniało też niespecjalnie. Goście się tym zajadali. Brrrr. Julek nigdy nie jadł takich (nie)specjałów, jakie były na talerzach. A przysiągłby, ze dość obeznany z niego gość, a nie wiedział jak zjeść te dziwadła. Szedł przez salę nieco zagubiony, gdy zauważył powabną (nie)dziewicę, tańczącą wyzywająco przy skocznych dźwiękach lutni. Nagle odwróciła się i spojrzała w jego stronę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schabowe Z Lukrem dnia Sob 21:25, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Sob 21:43, 27 Gru 2008    Temat postu:

Za pierwszym razem bard nie usłyszał błądząc wzrokiem gdzieś daleko. Hikari straciła nagle zainteresowanie i spojrzała znów na zamek. Przyjrzała się wieżyczkom, policzyła to i owo i znalazła. Swoją wieżę. (I znów to ukłucie radości...) Tam dzisiaj będzie spała. Na miękkiej pościeli. Będzie zapadała się w łoże pełne drogich poduszek i prześcieradeł, najcudowniejszych zapachów...
Gdyby jeszcze nie musiała spać tam sama...
Szybko przegoniła tę myśl z lekką zgrozą. Nie wolno jej myśleć takich rzeczy. Nigdy...
Weszli do zamku. (Ukłucie! Ukłucie Podwójne!) Choć była to jedynie sala wejściowa pełna była przepychu, lśniących dziwnych rzeczy i wykwintnych dań. Pełna była też przyjaciół. Powinna skarcić się za takie słowo... ale w głębi duszy za takich właśnie ich uważała. Jeżeli miałaby kiedykolwiek mieć przyjaciół, to byliby właśnie tacy.
Rozglądała się po sali, stojąc ciągle w progu. Ujrzała Sinn powabnie tańczącą do skocznej melodyjki. Ubrana w kosztowne, kolorowe szaty skrzące się przy każdym ruchu, szczerzyła się do grającego. Jej długie, ciemne włosy tańczyły razem z nią. Falowały, skakały i okręcały się wokół jej talii. Pachniała cynamonem. Jak zwykle.
Prezent wlepiał w nią typowe spojrzenie poety. Będzie miał jeszcze okazję obejrzeć ją dokładnie... bardzo dokładnie.
Hikari mimowolnie uśmiechnęła się leciutko.
Chyba nie mogłaby lepiej się zemścić.
- Mhroczeeeek! - Sinn zeskoczyła ze stołu na Hikari (jak zwykle jej skoczność była imponująca). Wytrzyma to. W imię zemsty, pomyślała czując na sobie spojrzenie barda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:11, 27 Gru 2008    Temat postu:

Julek spojrzał na tańczącą dziewczynę. Nie mógł zaprzeczyć, że była pociągająca. Ale to nie był jego typ. Wydawała się taka.. bardziej doświadczona od niego. Brr. Chociaż gdyby to była Hikari, to nie miałby nic przeciwko. Spojrzał na jakąś piękność, powstrzymując się przed spojrzeniem na Hikari. Skoro nie ma żadnych szans, to ją oleje, a co. Co prawda jego romantyczne serce poety zaprzeczało, ale rozum podpowiadał co innego. Tak, bardowie też posiadają rozum.
- Mhroczeeeek! - usłyszał nagle bard. Tańcząca dziewczyna zeskoczyła ze stołu i objęła Hikari, prawie ją dusząc. Hikari nie wyglądała na zachwyconą.
- Ooo, widzę, że trochę ci urosły od naszego ostatniego spotkania! - powiedziała entuzjastycznie dusicielka
Bard zakrztusił się winem, które właśnie pił. Nie próbował nic innego, chociaż kokos... w porównaniu do innych rzeczy zaczął wyglądać całkiem zachęcająco. Wziął kawałek, głaszcząc owoc i myśląc "To nie twoja wina kokosiku... byłeś do tego zmuszony, jestem gotów ci wybaczyć..." jego dłonie się trzęsły.
Po chwili Hikari i tajemnicza dziewczyna podeszły do niego
- To on, Sinn. Weź go sobie. Nie przyjmuję zwrotów - powiedziała Hikari. Bard z każdym słowem coraz bardziej czuł się jak ktoś, kto został skazany na śmierć.
- Słodziutkiii! - zapiszczała Sinn, rozciągając policzki barda. Potem pstryknęła go w nos.
- Julek! idziemy! - złapała go za koszulę. - Wiesz, wydajesz się taki słodziutki, że aż mam ochotę się z tobą pobawić!
Bard zmarszczył brwi, zastanawiając się, o jaką zabawę może chodzić. Kobieta wciągnęła go do dużego pokóju. Pośrodku stała duża skrzynia. Sinn otwoorzyła ją i wyciągnęła jakiś przedmiot
- To mój bączek! Pokręcimy go! bzzzz! ale zabawny, prawda? A to samochodzik! Bruuum! Następnie wyciągnęła wirującą zabawkę made in china i zaczęła jeździć nią po koszuli.
Bard zaczął zastanawiać się nad zdrowiem psychicznym tej kobiety.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Sob 22:40, 27 Gru 2008    Temat postu:

- Ooo, widzę, że trochę ci urosły od naszego ostatniego spotkania! - radośnie ogłosiła Sinn. Hikari zaczynała wątpić czy zemsta jest tego warta... nie, na pewno jest! Kiedy zaczęło jej już brakować powietrza, Sinn wypuściła ją z objęć, by dusić mógł ją ktoś inny. Byli to po kolei Vanscenn von Olbiyardeth, wampir na odwyku, alkoholik, Amanda Masurgova, ninja, wielbicielka kotów, niemniej zbereźna od reszty towarzystwa i Mareque, mistrz trunków wszelakich, odporny na wszystkie te winka, szampaniki, denaturaciki.
Po grupowym duszeniu, Hikari i Yami opowiedziały po krótce Co Tam U Nich i przeszły szybko do sprawy prezentu.
- Jest wspaniały! - zapiszczała Yami. - Kiedy go tylko zobaczyłam wiedziałam, że ci się spodoba!
- Umie śpiewać - dodała Hikari ponuro.
- Cudownie!
- I wabi się Julek.
Stanęły przed bardem. Orzed tym obleśnym poetą, który śmiał ją obrazić, poniżyć... i pożałuje.
- To on, Sinn. Weź go sobie. Nie przyjmuję zwrotów - powiedziała z niekrytym zadowoleniem. Julkowi mina zrzedła. Ręce trzęsły mu się na kokosie.
Jeszcze nie ma dość?
- Słodziutki! - Sinn rozciągnęła policzki Julka, tworząc makabryczny uśmiech. Na szczęście po chwili puściła skórę barda i pstryknęła go w nos. Spodobał jej się, o tak, Hikari uśmiechnęła się nie mniej przerażająco niż poeta przed chwilą.
- Julek, idziemy! Wiesz, wydajesz się taki słodziutki, że aż mam ochotę się z tobą pobawić! - I poszli do pokoju obok i Hikari rozluźniła się.
Po chwili poszła na górę pograć z Yami i innymi gośćmi w twista.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:18, 27 Gru 2008    Temat postu:

Sinn zaprezentowała Julkowi wszystkie zabawki, jakie posiadała, niektóre testowała na nim samym. Z jego koszuli pozostały strzępki i wyglądał jak ktoś długotrwale torturowany. Ale to jej jeszcze nie usatysfakcjonowało. Chwyciła kolejny bączek i włożyła ją bardowi w spodnie. Jego wrzask musiał słyszeć cały zamek. Zatkała mu usta pluszowym Kubusiem Puchatkiem
- Pożałujesz, jeśli będziesz mi się opierać - powiedziała złowrogo, po czym dodała, śmiejąc się słodko: - A teraz chodźmy na wieczorynkę!
Bard siedział, patrząc otępiałym, oszołomionym wzrokiem na ekran, aby nie narazić się Sinn. Choć losy smerfów były całkiem ciekawe, to niestety musiał przyznać, że był niewinnym smerfem w szponach Gargamela... Dobranocka się skończyła i kobieta wpakowała go do wanny z gumową kaczuszką
- Umyję ci włoski!
Jak powiedziała, tak zrobiła.
- A teraz ząbki!
Jak wyżej
Po tych wszystkich czynnościach, pogładziła Julka po głowie
- Grzeczny chłopczyk, jeszcze będą z ciebie ludzie... Ale musimy zmienić twoją dietę. Musisz pić więcej mleczka... nie winka, mały łobuziaku, niuniuniu! - pogroziła mu palcem - a teraz do łóżeczka!
- Co? jest dopiero 20!
- Grzeczne dzieci kładą się spać o tej godzinie! - powiedziała wesoło, po czym nagle zmieniła ton - ....jeśli nie pojdziesz spać, to przegryzę ci tętnicę..!
Bard posłuchał. Pozwolił się położyć do łóżka i przykryć kołdrą
- Dobrze, to ja idę na dół! papapa! - i cmoknęła go w policzek.
Bard siedział, trzęsąc się ze strachu. "Przegryzę ci tętnicę..." ciągle szumiało mu to w głowie. Czemu mama może sobie wyjść a on nie? Eee... Jaka mama, do cholery! Co ma zrobić? Okno było rozchylone. Mógłby uciec.. Ale był tchórzem. Przegryźć...Ci... tętnicę...? - wyobraził sobie Sinn, gryzącą go w tętnicę szyjną i smiejąca się demonicznie. Ledwo powstrzymał się od krzyku. Usiadł przy biurku i zaczął pisać tragiczny, rzewny tekst ballady o utraconej wolności. Był przy "światłoksiężycawyznaczamiścieżkęktórąniemogępodążyć, wszyscyczyhajątylkonatoabymniepogrążyć" gdy usłyszał kroki. Zrobił tylko jeszcze jeden zawijas i schował balladę pod poduszkę. Zgasił szybko światło, położył się do łózka i zakrył az po czubek nosa. Starał się uspokoic oddech, zeby usłyszec przytłumione szepty


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schabowe Z Lukrem dnia Nie 12:43, 28 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Nie 14:35, 28 Gru 2008    Temat postu:

Diabelny twist Sinn jak zawsze był niezawodny. Pola uciekały przed nadciągającą kończyną, pozostawiając po sobie dziury i teleporty. Nawet Amanda była po nim cała powykręcana i obolała. Tak jak teraz. Wszyscy leżeli na podłodze ciężko dysząc. O, tak, wygrała oczywiście Amanda, jak na ninję przystało, jednak świadomość przegranej nie popsuła nikomu zabawy.
Po chwili wszyscy się podnieśli i ruszyli do barku. Mareque zaczął ich częstować różnymi przedziwnymi trunkami. W niektórych pływały głowy zwierząt. Hikari wypiła martini z krwią byka i cytryną. Całkiem dobre, stwierdziła po odstawieniu szklaneczki.
Sinn oczywiście jeszcze nie wracała. Hikari spojrzała na wielki zegar wiszący nad kominkiem. No tak, pomyślała, pora dobranocki. Zaśmiała się cicho.
- Patrzcie, patrzcie! - zawołała Yami, wstając od lady barowej. Podbiegła do okna i je otworzyła. - Elisabeth leci!
Wszyscy odwrócili się do okna. Rzeczywiście. Elisabeth leciała na swojej miotle tuż nad czubkami drzew, odgarniała wolną ręką włosy z twarzy. Pomachała do nich.
- Heloł, panie i panowie! - Elisabeth wylądowała na oknie i wskoczyła do pokoju.
Po uściskach i całusach Elisabeth usiadła na fotelu i wyjęła z torby swój spiczasty kapelusz.
- Nowy, widzicie? Ludzie z mojej wioski dawali mi ostatnio trochę więcej złota - oko błysnęło jej groźnie - i mogłam sobie nań pozwolić. Piękny, prawda? Ma nawet klamerkę ze złota! A w środku mieszczę więcej rzeczy niż w ostatnim.
- Śliczny - potwierdziła Lidya.
- Denaturaciku? - zaproponował Mareque z butelką i kieliszkiem w ręce.
- A chętnie - uśmiechnęła się Elisabeth.
Wszyscy chętnie wypili kieliszek denaturatu, po czym znów ozwała się Elisabeth.
- A gdzie gospodyni? Sama zabawia na dole?
- Dałyśmy jej prezent! - uradowała się Yami, wskakując Elisabeth na kolana.
- Jakąś wielką lalkę? - zapytała czarownica, niewzruszona ciężarem na nogach.
- Pedałka.
- Poetę.
- Idiotę.
- Przystojniaka.
- Taniego winiarza.
Elisabeth zdawała się zrozumieć każde słowo z chóralnej odpowiedzi. Kiwnęła głową.
- To szybko nie przyjdzie.
Później znów zeszli na dół, by ogołocić stoły z alkoholi i kokosów.
Zza ściany dobiegały ich przytłumione głosy. I jęki.
- Biedaczek - powiedziała Lidya.
- No szo ty? - zapytała Yami opychając się ananasem. - Nisz u e edzie!
- Straci tylko stabilność psychiczną - dodał głos za nimi.
- Cichowód! - Yami rzuciła się na przybysza, wypluwając ananasa. - Jesteeeś!
Hikari odwróciła się i patrzyła na postać w długim czarnym płaszczu i rozpuszczonych włosach tego samego koloru. Patrzyła na jego złote bezdenne oczy. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Wzięła głęboki wdech i chwyciła kieliszek. Podeszła do niego powoli.
- Morgan, to nie w twoim stylu się tak spóźniać, coś się stało? - zapytała Elisabeth po formalnym podaniu ręki.
- Teleport się zaciął. Tyle. - Hikari zmarszczyła czoło. Teleporty się nie zacinają. Nie kogoś takiego jak Morgan. Elisabeth też to wiedziała, ale odpowiedziała jedynie uśmiechem. Tutaj nie zadaje się zbędnych pytań.
- Spirytusku?
- Chętnie - odpowiedział Morgan z uśmiechem, ściągając płaszcz.
Hikari wreszcie do niego podeszła. Po drodze wypiła całą zawartość kieliszka.
- Witaj. - Spojrzała mu w oczy i poczuła jak tonie w złocie... powoli, ale nieubłaganie. Powinien mieć na czole napis Uwaga, patrzenie w oczy grozi śmiercią z rozkoszy!, pomyślała półprzytomnie.
- Witaj.
Po chwili patrzenia w oczy, przyłączyli się do toastu za udaną współpracę.
- Och! Morgan, Elisabeth! Jesteście! - ucieszyła się Sinn, zamykając za sobą drzwi.
I znów przutylaski, całuski...
- Prezent jest cudowny! - zwróciła się do Yami i Hikari. - Słodki jak cukierek! Milusi jak przytulaszek! I niewinny jak teletubiś!
- Widzisz? Mówiłam, że jej się spodoba! - uśmiechnęła się Yami.
Hikari odpowiedziała milczeniem. W tym milczeniu kryła się satysfakcja. Zemsta się dokonała. Teraz poeta będzie torturowany przez piękność, jakie zwykł opisywać w tych swoich balladach.
- Przenieśmy się do mojego gabinetu. Z Oliverem połączymy się przez dzwonnika.
Jak powiedziała tak zrobili. Vanscenn i Mareque zabrali butelki.
Gabinet był jednocześnie przestronny i przytulny, co było nie lada wyzwaniem. Ogień buchał w kominku, okienko było gdzieś wysoko tuż nad sklepieniem. Sufit musiał być wysoki, by zmieściły się tu te wysokie regały zastawione zakurzonymi księgami i porcelanowymi lalkami. Na biurku siedziała największa lalka, z czarnymi lokami, rumianymi policzkami i długimi rzęsami. Była naga.
Sinn wyjęła z szuflady biurka dzwonnika, a reszta towarzystwa usadowiła się na fotelach otaczających w półkręgu kominek. Zręczne palce Sinn, zakończone ostrymi, długimi paznokciami wystukały numer na klawiaturze dzwonnika.
Zabrzmiał długi, nieprzyjemny sygnał.
- Tak? Sinn? - odezwał się głos znikąd.
- O, Oliver! Kiedy przybędziesz? Nie chcę cię poganiać, ale wszyscy już są i powinniśmy zaczynać...
- Och. Nie przejmujcie się mną. Zacznijcie już, będę niedługo. Zostaw tylko dzwonnika połączonego, tak żebym słyszał rozmowę.
- Dobrze. - Sinn położyła dzwonnika na biurku i zajęła swoje miejsce w kręgu.
Przez chwilę panowała cisza zbierania myśli.
- Dobrze - powtórzyła Sinn. - Czas, by omówić sprawy. - Wszyscy patrzyli się na nią. - Chyba rozumiecie, że mamy problem...
Twierdzące kiwnięcia.
- Wiecie, że musimy działać szybko?
Kolejne kiwnięcia.
- Jakieś sugestie?
Cisza.
- Hmmm... może by tak - zaczął głos z dzwonnika - zlikwidować problem?
- Kto za? - zapytała Sinn.
Wszystkie ręce w górze.
- Załatwmy to lepiej od razu, co nie? - Vanscenn podniósł się z trudem.
- Kto pójdzie? - Elisabeth także wstała.
- Proponuję Amandę, Morgana, Mhrokowe i Eli - oznajmiła Sinn.
Wymienieni zgodzili się bez słowa.
- No to w drogę! - zachichotała Yami. - Do piwnic, do lochów, drużyno!
I wyszli.
Sinn odłączyła dzwonnika.
- Pokazać wam Julka? - zapytała pozostałych.
Zgodzili się z braku rozrywki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schabowe Z Lukrem




Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:03, 28 Gru 2008    Temat postu:

Po krętych schodach szli Vanscenn von Olbiyardeth , Mareque, Lidya i oczywiscie Sinn. Mareque trzymał w dłoni przeróżne alkohole, którymi zamierzał spić barda. Sinn oczywiście o niczym nie wiedziała. Vanscenn patrzył łakomie na butelki trzymane przez jasnowłosego elfa, Sinn ciągnęła co chwilę łyk z butelki od Marequa, a Lidya szła gdzieś z tyłu. Całe towarzystwo oprócz Lidyi i Marequa było już nie do końca trzeźwe.
- Sinn... Hik! Ale on naprawdę taki potulny i tak bez protestów pozwolił ci na to wszystko? - spytał Vanscenn, zataczając się - musi być naprawdę głupi...
- A co jeśli uciekł..?
- Napewno nie... Musiała go przerazić moja groźba, hahaha! ups.. HIK!
- Cicho bądźcie, a jak się obudzi i ominie nas najlepsza część zabawy?
- Lidya... Nie spodziewałam się tego po tobie. Cicha woda brzegi rwie, hehehe..... gul gul gul
- Zamknij się!
- Szkoda że nie ma z nami Amandy... Jej super kop ninja byłby przydatny... hik!
- Nie krzywdźcie mojego Julka! Pozwalałam wam tylko na małą zabawę!
- Tak tak, oczywiiiiście
- Aha, Vanscenn, Mareque. Jeśli go spijecie, tak jak Gracjana to.. nie ręczę za siebie..!
Elf i wampir udali, że trzęsą się ze strachu i przytaknęli.
- Hmm, ale wiesz kochana, ze poeci po alkoholu piszą najlepsze poematy?
- Tak, Gracjan narzygał na kartkę.
- Ummm.. ale nie pamiętasz, jak wcześniej zachwalał twój niesamowity urok? Myślałem, że pęknę ze śmiechu!
- Cisza, debile..!
Lidya, jedyna myśląca jeszcze całkiem poważnie otworzyła drzwi, chroniąc Vanscenna przed rozbiciem butelek i głowy przy okazji. Weszli do dużego pomieszczenia z otwartą skrzynia pośrodku i bardem w ogromnym, puchatym łożu
- No, widzę, że nie próżnowałaś... Dobrze, że jeszcze śpi, hik!
Na twarz barda padało światło księżyca, sprawiając, ze cienie pod oczami były jeszcze bardziej wyraźne. Miał na sobie jakąś przykrótkawą piżamę. Wyglądało na to, że jej właścicielem mógłby być wyrośnięty dzieciak. Mimo to była o rozmiar za mała na barda i za bardzo ściskała to i owo. Vanscenn kręcił głową ze współczuciem. Znał ten ból, gdy genitalia były uciskane przez zbut obcisłe majciochy. Ale ona tak lubiła go w seksownych bokserkach!
Mareque chwiejąc się podszedł do łóżka i odkorkował butelkę taniego wina Leśny Dzban 4,5zł
- Hej, co ty wyrabiasz?
- No przecież nie będę na niego marnował whisky..
- Nie o rodzaj trunku mi chodzi!
- Mówiłaś, ze mozemy się z nim trochę pobawić! ^^
Bard udawał, ze spi, ale uznał, że moze byc to podejrzane, bo goscie byli całkiem głośni. Wstał i przybrał pozycję siedzącą, dokładnie w chwili, gdy na jego twarzy wylądowało tanie wino Leśny Dzban, wytwarzane z elfich winogron dość kiepskich w smaku.
Bard był już chyba nieco zahartowany, bo od podrózy z Yami i Hikari ciagle coś lądowało na jego twarzy. Był bliski do tego, aby zostać emo. A może już wczesniej przejawiał masochistyczne skłonności. W każdym razie westchnął tylko. Mareque pomyślał, ze bard zaraz się rozpłacze. Poczuł nagłe wyrzuty sumienia
- Ej no, stary. Tylko żartowałem, hehehe - i poklepał go po plecach. - napij się ^_^
- nie będę pił tego taniego, plebejskiego, elfiego wina
Mareque zachichotał
- Taki jesteś wybredny? Mam coś lepszego
- Mareque, przestań. Znowu to robisz. Jak zwykle.
- Lidya, podaj mi szkocką ^^ o tak, przynajmniej ty po mojej stronie.
Bard zaczął się wyrywać, ale Vanscenn go przytrzymał. Sinn zaczęła bawić się zabawkami ze skrzyni, a Mareque wlewał w barda po kolei wszelakie trunki. Bard zrobił się czerwony na twarzy i zaczął gadać dziwne rzeczy. Baaardzo dziwne. Miał nawet większą wenę niż zazwyczaj.Ktoś podał mu lutnię i zaczął spiewac sprośną piosenkę. Śpiewał wszystko, co przyszło mu do głowy, pijacko memłając wyrazy. Nagle ktoś wparował do pokoju
- Co tu się do cholery dzieje?!


-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schabowe Z Lukrem dnia Nie 19:11, 28 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chouhime
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd!

PostWysłany: Nie 20:12, 28 Gru 2008    Temat postu:

Drużyna wyszła z gabinetu i skierowała się prosto do lochów.
- Ale odjazd! Nie robiłam mordobicia od wieków! - podniecała się Yami.
- To tylko szczury. Przerośnięte, ale szczury... tak samo śmierdzące i obrzydliwe - jęczała Amanda, wlekąc się z tyłu.
- Koty jedzą szczury - stwierdziła beznamiętnie Hikari.
Zapadła cisza. Amanda stanęła w miejscu, zastanawiając się głęboko.
- A potem nimi srają. Tak! Jedzą je, żeby móc je wysrać! - zawołała, całkowicie pewna swego.
Nikt nie komentował.
Hikari trzymała się trochę z boku, tak żeby przypadkiem nie spojrzeć w oczy Morganowi. Patrzyła na jego kruczoczarne włosy. Na jego długie, falujące, kruczoczarne włosy... wznosiły się i opadały przy każdym jego kroku... w górę, w dół, w górę, w dół, w górę, w dół...
- Sis? - Yami nadepnęła siostrę. A miała kłujący obcas. Na jej twarzy malowała się złośliwa satysfakcja.
- Co? - zapytała Hikari, zła z powodu przyłapania jej na gorącym uczynku, a także z powodu tak łatwo zadanego ciosu. I tak bolesnego.
- Czemu gapisz się na ... - W ustach Yami wylądowała pochodnia Hikari. Tak, wsadziła ją tym palącym się końcem. No co? Miała przecież prawo oddać!
Yami wyjęła powoli pochodnię z ust. Dmuchnęła na nią i płomień wrócił do życia.
Scence tej przyglądała się tak Amanda jak i Morgan. Hikari zastanawiała się czy nie lepiej byłoby wymyślić jakąś ciętą ripostę. Teraz wyszła na zawstydzoną dzieweczkę. Do tego o dość radykalnych sposobach uciszania.
Reszta drogi upłynęła w milczeniu.
Po zejściu w dół śliskimi, startymi schodkami, stanęli pod potężnymi dębowymi drzwiami. Odsunęli kilka rygli i popchnęli ciężkie drzwi.
W środku śmierdziało. Stęchlizną, kurzem, szczurzym kałem, szczurzym moczem i szczurami.
- Niedobrze mi... - jęknęła Amanda, wspierając się o ścianę. - Rzygać mi się chcee...
- Wracasz? - zapytała Hikari nie odwracając się do rozmówczyni. Właśnie rzucała zaklęcie widzenia w ciemności (marne pochodnie tutaj na wiele się nie zdadzą).
- Niee... - Ninja podniosła się i poszła na przód.
I nagle zaśmierdziało mocniej.
Wszyscy przygotowali się na swój sposób.
Amanda sięgnęła po szurikeny, Morgan i Hikari oblizali usta, by być gotowymi do pospiesznych inkantacji, a Yami się przeciągnęła.
Wtem smród uderzył im do nozdrzy i Amanda zachwiała się na nogach. Hikari zmarszczyła nos, a Yami ziewnęła.
Ujrzeli. Wielkiego, wyliniałego szczura. Tu i tam miał kleszcze i krosty. Amanda rzygnęła na kamienne płyty posadzki. Hikari także czuła, że zbiera jej się na wymioty.
Nie było niestety na to czasu. Szczur zjeżył się resztką sierści i spiął do skoku. Yami rzuciła w niego płomieniem. Przypaliło mu pysk. Rozdrażniony rzucił się na nią.
Amanda nagle ozdrowiała i posłała szkodnikowi serię Aerodynamicznych Ostrych Rzeczy. Morgan wbił mu dwa miecze w serce (nie pytajcie skąd je wytrzasnął), a Hikari oderwała mu uszy i ogon. Ten atak, choć nie do końca zsynchronizowany, poskutkował i szczurek kopnął w kalendarz.
I potem w kółko to samo.
Po wymordowaniu wszystkich szczurów (oprócz tego małego, który urzekł nawet Amandę - tego wzięli ze sobą) drużyna wykonała odwrót. Wyjść z piwnicy, mimo wszystko, było trudniej, niż do niej wejść. Kłopoty sprawiały martwe gigantyczne szczury na drodze i rzeki krwi.
- Nazwę go Stefan - stwierdziła Elisabeth, ponieważ ona jedna podjęła się wychowania szczura, kiedy reszta była za wrzuceniem go do studni czy gdzieś. - Taki z niego Stefcio, no nie?
- Lepiej Teodor. Albo Eustachy. Albert. Martini. - Yami, nie trudząc się gorączkowym unikaniem krwi, płynęła w niej żabką.
- Martini mi się podoba... szkoda, że nie ma z nami Mareque'a, cholernie chce mi się chlać - stwierdziła Amanda, po czym znowu rzygnęła.
- Dziwne, że jeszcze masz czym rzygać - powiedziała elokwentnie Yami.
- W jej żołądku pozostało jeszcze trochę kwasu solnego - wytłumaczyła Elisabeth.
- A co będzie jak wyrzyga i kwas? - zapytała zaciekawiona Yami.
- Hmm... chyba zostanie jej jeszcze ślin... - zaczęła Elisabeth, została jednak zagłuszona przez Hikari.
- Wyrzyga swoje wnętrzności.
Amanda rzygnęła ponownie, a Yami się zaśmiała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.voldemortowo.fora.pl Strona Główna -> Ekierka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin